Dyskusja:Wiesław Trzeciakowski
Z Wikipedii
Wiesław Trzeciakowski to nazwisko przemykające się od lat w polskiej prasie literackiej,to poeta nagrodzony jedną z największych literackich nagród w Polsce (Łódź 1978, Ogólnopolski Festiwal Poezji) za książkowy debiut poetycki, kojarzony też z Novalisem, najważniejszym poetą wczesnego niemieckiego romantyzmu, którego "Hymny do Nocy" przełożył z wersji pierwotnej (tzn.niezmienionej przez F.Schlegla w 1800 r.i przez niego opublikowanej, a potem tłumaczonej od Przybyszewskiego po współczesnych tłumaczy) i wydał w luksusowej publikacji książkowej (Novalis, Hymny do Nocy, Przekład, wprowadzenie i objaśnienia W.Trzeciakowski, Bydgoszcz 2001, wyd.dwujęzyczne, grafiki). Novalisem zajmuje się on już kilkanaście lat, napisał niemało szkiców na temat jego twórczości (publikowano je głównie w "Przeglądzie Artystyczno-Literackim", Toruń, lata 1995-2001), a w 2003 r. UMK Toruń zaprosił W.Trzeciakowskiego do wygłoszenia publicznego wykładu o twórczości Novalisa, wyrażając w ten sposób uznanie dla tłumacza i badacza tej twórczości. Novalis znaczy wiele dla Trzeciakowskiego jako ideał poety, wzór mogący pomóc w odrodzeniu poezji, nie tylko polskiej, a także w świadomości, czym jest poezji i kim jest poeta. Trzeciakowski to także prozaik, który sprzeciwia się współczesnemu wyobrażeniu o literaturze, stojący obok życia literackiego (choć zaangażowany w sensie realizacji własnego wyobrażenia o literaturze), demonstracyjnie niezależny. Jego bohaterowie biorą się z jego życia, otoczenia, rodziny, miejsca pracy. Czasem wygląda na to, że dwie postaci literackie noszą cechy pisarza, są częścią jego własnej biografii, a niektórzy dopatrują się w innych postaciach przeobrażonych znajomych i przyjaciół pisarza (np."Pensjonat Maligny" czy "Najpiękniejszy" z tomu opowiadań pt. "Śmierć w kwitnącym sadzie"). Trzeciakowski nie ukrywa w swoich wypowiedziach, że pisania uczył się od starożytnych, głównie od autorów epoki hellenistycznej i prozaików Rzymu. Stąd jego opowiadanie ma ścisły związek z jego życiem, posiada prostą formę (narracja musi być prosta, wg niego, ale wciągająca, pisarz musi mieć coś ważnego do opowiadania, jakby relacjonował jakąś historię), w tych opowiadaniach znajdujemy wiele autobiografii, choć w formie świata fikcji. Sam język nie jest przedmiotem eksperymentów pisarza, używa on języka prostego, jak już wspomnieliśmy,zaś wyrafinowanie polega na czymś innym. Szczególnie to widać w opowiadaniu "Śmierć w kwitnącym sadzie" (2002r.). Ta sama metoda twórcza widoczna jest w jego wierszach, zwłaszcza w tomie "Wyrywanie się" (2002r.), jednym z najciekawszych tomów poetyckich w ostatnim pięcioleciu, a może nawet dziesięcioleciu, dojrzałym, mądrym, oryginalnym, który jednak nie stał się przedmiotem publicznego zainteresowania ze strony badaczy i krytyki literackiej. Trzeciakowski to także publicysta historyczny, a więc nie tylko poeta, prozaik i tłumacz. Jego książka (współautor) "Krwawa niedziela w Bydgoszczy. Jedyny pasujący klucz do wydarzeń z 3 i 4 września 1939 r." (2005r.)to głos w niezwykle ważnej sprawie, wciąż dyskutowanej dywersji niemieckiej w Bydgoszczy, o której mamy wersję polską (i źródła wojskowe oraz cywilne, świadków naocznych)i niemiecką (że dywersji nie było, a polska ludność razem z wojskiem dokonali krwawych aktów na miejscowych Niemcach). Trzeciakowski na nowo przebadał źródła polskie i niemieckie (archiwa i bibligrafia), skupiając się głównie na aktach Procesu Norymberskiego, dokumentacji wojskowej, aktach Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Bydgoszczy i aktach niemieckiego Sądu Specjalnego w Bydgoszczy (powołanego do osądzenia winnych "krwawej niedzieli"). Jego relacja z tych badań, napisana obrazowo i rzeczowo, pokazuje, że dywersja niemiecka była oczywistym faktem, nie brak na to wystarczających dowodów i opisów świadków (także skutków), ale że została przygotowana przez służby specjalne SS, działające w Bydgoszczy 3 września w polskich mundurach wojskowych i policyjnych, wspólnie z wybranymi wcześniej "mężami zaufania" (V-Mann), czyli agentami. Dla Niemców to nie było trudne. Wielu służyło w polskim wojsku nawet w stopniu oficera. Zaś w lipcu 1939 roku pojawili się w Bydgoszczy wojskowi "uciekinierzy" z Niemiec, zatrudniani w zakładach przemysłowych i warsztatach, za wiedzą szefa bydgoskiej ekspozytury wywiadu majora Żychonia, ku oburzeniu starostów, bydgoskiego i okolicznych powiatów.Trzeciakowski znalazł nawet agenta gestapo i prowokatora(Maksymilian Gackowiak) w aktach Sądu Specjalnego, Niemca,który udawał Polaka, bił prowadzonych 3 września 1939 r.przez wojsko polskie Volksdeutschów podejrzanych o udział w dywersji(róg Król.Jadwigi i Dworcowej)i zachęcał polskich gapiów do bicia.Tak zeznali dwaj bici przez niego miejscowi Niemcy. Ale adwokat Gackowiaka odkrył jego prawdziwą tożsamość: był agentem gestapo, wspólpracował nie tylko w Bydgoszczy, także w Warszawie. Sąd zganił Niemców, wmówił im, że źle widzieli i uwolnił agenta. Trzeciakowski widzi związek tych wydarzeń z wielką akcją propagandową, mającą moralnie zniszczyć POlaków wobec zaplanowanych masowych mordów na polskich działaczach i inteligencji (mieli gotowe listy), a także w kontekście układu Hitler-Stalin, dot.likwidacji państwa polskiego i fizycznego wyniszczenia narodu polskiego. Słowa Goeringa podczas Procesu Norymberskiego w 1946 r. nasuwają dodatkowy cel dywersji w Bydgoszczy: Goering kojarzył "krwawą niedzielę" w Bydgoszczy z bezpośrednią przyczyną wojny, a kiedy mu przypomniano, że to było 3 września, Goering upierał się przy swoim zdaniu. Widać pamiętał, do czego miała służyć ta prowokacja i być może wojna miała wybuchnąć 3 września, a nie 1 września. Prowokacja miała też zapobiec brytyjskim gwarancjom dla Polski, Londyn ogłosił wypowiedzenie Niemcom wojny 3 września 1939 r. Ważną konkluzją tej książki - eseju historycznego jest stwierdzenie, że nawet gestapo i Sądowi Specjalnemu nie udało się udowodnić bezpośredniego mordu na jakimkolwiek Volksdeutschu w Bydgoszczy (były próby linczu, kiedy schwytano kogoś z bronią), Polaków oskarżano najczęściej o "Landfriedensbruch" (złamanie miru społecznego)i "współsprawstwo w mordzie", jak to nazywano, a w rzeczywistości była to zemsta za to, że ludnośc cywilna pomagała wojsku polskiemu w łapaniu dywersantów, pokazywała skąd strzelali, gdzie się ukryli. Za to ich potem oskarżono o "mordy" i rabunki, o bieganie po mieście z siekierami i nożami, i tak ich przedstawiano w prasie. Rozstrzelanych zgodnie z prawem dywersantów i ich pomocników uznano za niewinne ofiary "polskiej żądzy mordu". Podano, że zginęło 1.000, a nawet 1.200 Niemców bydgoskich! Tymczasem w aktach Sądu Specjalnego (sprawa Heynowicza)jest ścisle tajny wówczas raport szefa Mordkommission SS-Obersturmführera Wehnera, który pisze, że od września do grudnia 1939 r. ustalono 103 ciała rozstrzelanych Niemców. Część z nich nie była z Bydgoszczy. Osobiście na tym czuwał Goebbels, który w listopadzie 1939 r. i w styczniu 1940 r. przyjechał do Bydgoszczy, w której działała specjalna grupa propagandowa SS, gestapo i wydziału propagandy. Przygotowano inscenizację, dziennikarzom i fotoreporterom pokazano stosy ciał, mówiąc, że to Niemcy. Były to m.in.ciała Polaków, których w tym czasie masowo mordowano. Tak przygotowywano grunt pod planowaną likwidację narodu polskiego.W myśl tej samej umowy Hitler-Stalin, Stalin tez rozpoczął likwidację Polaków, stąd m.in.1,5 mln wywieziono na wschód, zginęło ok.400.000 polskich dzieci (choroby, głód, mróz, mordy), stąd też wziął się Katyń, Ostaszków i inne miejsca sowieckich zbrodni. Dopiero rok 1941 zakończył tę zbrodniczą współpracę. Najazd na Rosję.