Henry Morton Stanley
Z Wikipedii
Sir Henry Morton Stanley właść. John Rowlands w Denbigh (ur. 28 stycznia 1841 w Clwyd w Walii, zm. 10 maja 1904 w Londynie) - brytyjsko-amerykański dziennikarz i korespondent, pisarz, sławny badacz Afryki i poszukiwacz przygód.
Początkowo nie interesował się geografią i plemionami Afryki, lecz sławą i majątkiem. Jego życie odmieniło się, gdy jako korespondent The New York Herald został wysłany w 1871 r. na poszukiwanie zaginionego badacza Afryki, doktora Davida Livingstone'a. Do Zanzibaru dotarły pogłoski, że w pobliżu jeziora Tanganika widziano starego, chorego, białego człowieka. Stanley wyruszył z 200-osobową ekipą miejscowych tragarzy. Była to najliczniejsza ekspedycja w Afryce. Po długiej wędrówce, 10 listopada 1871 r., wkroczyli do murzyńskiej wsi Udżidżi z lśniącymi karabinami i powiewającą flagą Stanów Zjednoczonych. Kiedy pojawił się Livingstone, Stanley był wstrząśnięty. Zdjął kapelusz i wypowiedział znane później słowa:
- Doktor Livingstone jak sądzę? - Tak,witam. - odpowiedział Livingstone.
Pierwsza wyprawa do Afryki
Henry powrócił do Afryki we wrześniu 1874. Pragnął ostatecznie rozwiązać zagadkę źródeł Nilu, a także problem Lualaby. Trzeba przyznać, że dysponował ogromnym zapleczem i kapitałem. Jego ekspedycja, finansowana przez dwie duże gazety – angielską „Daily Telegrach” i amerykańska „New York Herald”, składała się z 365 ludzi, składanej łodzi żaglowej i znacznych środków finansowych.
Karawana posuwała się z Bagamoyo przez Ugogo w kierunku Jeziora Wiktorii. Droga ta nieznana dotychczas Europejczykom, okazała się niezmiernie trudna. Stanley stracił połowę swoich ludzi wskutek chorób, głodu, lub utarczek z tubylcami. Pod koniec lutego przybył do Kageyi – leżącej na południowym brzegu Jeziora Wiktorii odkrył południkowy system wodny, uznany przez niego błędnie za górny bieg rzeki Simiyu.
W marcu wyruszył Stanley w rejs po jeziorze, odkrywając Zatokę Spake’a. Zbadał także prawie całą linię brzegową, nanosząc ją na mapy i potwierdził również badania Speke’a dotyczące rzeki Kagery jako domniemanego źródła Nilu.
Kolejne miesiące spędził Henry w Bugandzie, po czym rozpoczął kolejny etap swojej wyprawy, kierując się drogą lądową na poszukiwanie jeziora Muta Nzige – o którym opowiadali mu mieszkańcy. Sam podróżnik był przekonany, że jest to odkryte przez Bakera Jezioro Alberta. Karawana, zaopatrzona w oddział zbrojny, liczący ponad 2000 ludzi, wyszła z Bugandy w listopadzie i przemierzając błotnistą Katongę odkryła trzeci pod względem wysokości masyw górski - Ruwenzori. Podróżnik błędnie szacował jego wysokość na 4300-4600m.. W rzeczywistości wynosi ona w najwyższym punkcie 5109m. Masyw został nazwany nazwiskiem Gordona Benneta, wydawcy „New York Herald”. Afrykańska i do dziś obowiązująca nazwa nie była znana Stanleyowi.
11 stycznia 1976 r. wyprawa dotarła do skraju wyżyny u podłoża której leżało Jezioro Muta-Nzige, zwane dziś Jeziorami Alberta i Jerzego. W istocie były to dwa połączone kanałem jeziora, których nie udało się zbadać podróżnikowi, ponieważ wodzowie miejscowych plemion stanowczo sprzeciwili się wpuszczenia na swoje tereny nieproszonych gości. Stanley wrócił zatem do Bugandy i stąd w lutym skierował się na południe, mając wciąż nadzieję na dotarcie do jeziora inną drogą. Plan ten również się nie udał, jako, że wstęp do Mpororo i Rwandy był dla cudzoziemców stanowczo zabroniony.
Podróżnik znalazł jednak życzliwą gościnę u władcy Karagwe, Rumianki, co zaowocowało dokładnymi badaniami nad Kagerą.
Pod koniec marca 1876r. podróżnik upuścił Karagwe, by miesiąc później dotrzeć nad Tanganikę. Dokonał tam dokładnego zdjęcia linii brzegowej, odnajdując zatokę, którą nazwał nazwiskiem Burtona. Zatoka ta oddzielona była od jeziora półwyspem Ubuari, uznawanym przez poprzednich badaczy za wyspę.
Podróżnik poświęcił się również badaniom rzeki Lukugi, co przyniosło ciekawe rezultaty. Płynąc bardziej w głąb rzeki niż Cameron zauważył pojedyncze „okna” stojącej wody i podważył tym samym jego teorię o Lukudze, jako naturalnym odpływie Tanganiki. W rzeczywistości obaj badacze mieli poniekąd rację. Rzeka w istocie stanowiła naturalny odpływ jeziora, który jednak był w owym czasie chwilowo zatrzymany przez osuwisko, lub obwał. Osuwisko takie powstało na skutek trzęsienia ziemi i stanowiło naturalną zaporę, podwyższając zarazem stopniowo wody Tanganiki. (zapora ta została przerwana w 1978r)
Stanley ujawnił także, że jezioro składa się z dwóch basenów i sformułował hipotezę o niedawnym powstaniu Tanganiki, poprzez połączenie się owych basenów.
W końcu października przystąpił do wykonania swego ostatniego i najważniejszego zadania – zbadania Lualaby. Dysponując znacznymi środkami pieniężnymi szybko doszedł do porozumienia z arabsko-suahilskimi handlarzami niewolników, zapewniając sobie ich pomoc. Po obejściu progów utworzonych bezpośrednio poniżej Nyangwe, odkrył siedem występujących po sobie wodospadów, którym nadał swoje nazwisko. Kolejne 1500 km okazało się wolne od przeszkód, zmienił się jednak kierunek Lualaby. Poniżej wodospadów skręcała ona północny-zachód, zachód, a następnie południowy-zachód, tworząc ogromny łuk. Niedaleko od skrajnie północnego punktu tego łuku tutejsi mieszkańcy nie nazywali już jednak tej rzeki Lualabą, lecz Iktu-ya-Kongo. To odkrycie sprawiło, że wątpliwości, że Lualaba i Kongo to ta sama rzeka zostały rozwiane.
Poniżej wodospadów odkrył Stanley cztery prawe dopływy Konga – rzekę Lindi, Aruwimi, Ukere i Bangla. Nie zobaczył wprawdzie ujścia największego prawego dopływu Konga – Ubangi, ale słyszał o nim, nanosząc na mapę dość prawidłowo. Trzeba zaznaczyć, iż nanoszenie na mapę w późniejszym etapie podróży było niemożliwe, z powodu szerokości rzeki, której szerokość osiągała nawet 15 km). Wśród lewych dopływów Konga naniósł Stanley na mapę jedynie dwa – Ruki i Kua i w obu przypadkach doszedł do niesłusznego wniosku. (Uznał on Ruki za Kuę, zaś Kuę właściwą za przedłużenie Kuango.)
Trzeba zaznaczyć, że wyprawa Stanley’a była daleka od pokojowej. Nadrzeczne plemiona niejednokrotnie próbowały zmusić podróżnika do odwrotu. Broń palna jednak zapewniała im bezpieczeństwo, a Stanley daleki był od zabiegania od ugodowe stosunki z tubylcami. Jego przedsiębiorczość, stanowczość, niezwykła odwaga i wspaniałe zdolności organizatorskie łączyły się z brutalnością, a nawet okrucieństwem, zarówno z towarzyszami podróży, jak i mieszkańcami badanych obszarów.
[edytuj] Źródła
- Gornung, M. B., Lipiec, J. G. i Olejnikow, I. N.. Historia poznania Afryki.